02.04.2016

Małe dziecko w górach

Zostałeś rodzicem? Spodziewasz się potomstwa w najbliższym czasie? Nie załamuj rąk, nie panikuj. Narodziny dziecka wcale nie oznaczają końca górskiej przygody. To zupełnie nowe otwarcie. Tylko od ciebie zależy czy wykorzystasz je właściwie.

                       

Kiedy półtora roku temu urodziła mi się córka, z każdej strony słyszałem te same mądrości: teraz wszystko się zmieni, skończy się to TWOJE jeżdżenie, skończą się góry. I faktycznie, zmieniło się wiele. Ale nie moja miłość do gór. Chociaż mam dziecko, a mądre głowy dalej mają swobodę dysponowania własnym czasem, to dziwnym trafem i tak jestem w górach częściej od nich. I nie dlatego, że zaniedbuję własne dziecko albo narażam je na niebezpieczeństwo, po prostu łączę bycie ojcem z moją pasją. Małe dziecko w górach?

Wbrew pozorom to wcale nie takie trudne. Trzeba tylko pamiętać o kilku podstawowych zasadach i mieć na uwadze zdrowie i bezpieczeństwo malucha. Albo tak zorganizować czas i opiekę nad potomstwem, żeby pojechać w góry bez niego. W tym artykule, chciałbym się z wami podzielić kilkoma ogólnymi obserwacjami i radami w tym temacie. Propozycje odpowiednich szlaków i rady, jak wybrać odpowiednie nosidło turystyczne dla dziecka, zostaną poruszone w kolejnych artykułach z tej serii.

Górski wypad z dzieckiem

Jeśli chcesz wędrować z dzieckiem po górach, to musisz zacząć od zmiany punktu widzenia. Teraz nie ty, ani twoje górskie ambicje są najważniejsze. W centrum zawsze powinno być dobro twojego dziecka. Koniec z całodziennymi męczącymi trasami, zapomnij o skalistej, wąskiej grani i ekspozycji wystawiającej nerwy na sprawdzian. Marzy ci się zimowy biwak na Diablaku albo alpejskie Via Ferraty? Od razu przejdź do drugiej części artykułu i wędrówek bez potomstwa.

Kiedy wędrujesz z dzieckiem, to poskrom swoje ambicje i fizyczne możliwości. Wyjście w góry z maluchem zawsze powinno być dostosowane do jego możliwości, zdrowia i charakteru. Jedno dziecko w górach wytrzyma wędrówkę w nosidełku turystycznym pół godziny, inne i po trzech będzie zadowolone. Choć oczywiście nie należy przesadzać i robić częste przerwy, żeby dać odpocząć maluchowi i nie przeciążać jego układu kostnego. Niektóre dzieci są z natury płaczliwe i marudzą z byle powodu, inne mają pozytywne nastawienie i nie boją się nowych sytuacji. To ty wiesz najlepiej, jaki charakter ma twoje dziecko. Dlatego decyduj rozważnie o długości trasy i skali jej trudności. Dziecko nie powie ci czy ma ochotę na jeszcze jedno podejście i ciekawe formacje skalne. Za to rychło przekonasz się  jeśli za bardzo przedłużysz wędrówkę, gdy zacznie płakać i wierzgać w nosidle.

Naprawdę małe dziecko w górach czyli pierwsze wędrówki

Na początek zacznij od czegoś prostego i łagodnego. Trasy, z której możesz szybko wrócić lub zmodyfikować ją, gdy przyjdzie taka konieczność (może nawet nie w górskim terenie). Potraktuj to jak test. Sprawdzisz jak dziecko zachowuje się w nosidle, reaguje na dłuższą wędrówkę i czy w ogóle sprawia mu to przyjemność. Ty nauczysz się czegoś nowego, a dziecko przyzwyczai się do przebywania w nosidle i dłuższych spacerów.

Kiedy będzie ten właściwy moment by zacząć? Cóż, na to nie ma złotego środka. Tu każdy rodzic powinien podjąć decyzję samodzielnie, kierując się dobrem dziecka i własnym rozsądkiem. Moja córka urodziła się późną jesienią. Pierwsza opcja “górskiego” wyjścia pojawiała się więc dopiero wczesną wiosną, gdy miała już prawie pół roku. Ale jeśli twoje dziecko urodzi się wiosną lub latem, to nie ma potrzeby, żeby rozstawać się z górami na tak długo. Przecież i tak będziesz chodzić na spacery. Dlaczego nie miałaby to być jedna z tatrzańskich dolinek, łagodne stoki Beskidów albo zielone wzgórza Beskidu Niskiego?

Jak wędrować z maluchem?

Kiedy dziecko jeszcze samodzielnie nie siedzi, do dyspozycji masz przednie nosidełka ergonomiczne. Albo specjalne trójkołowe wózki, których wzmocniona konstrukcja i dodatkowa amortyzacja pozwala wędrować z dziećmi nawet po bardziej kamienistych szlakach. Wybór odpowiedniego “środka transportu” zawsze pozostaje indywidualną sprawą i powinieneś zdecydować się na niego na bazie własnych preferencji i charakteru dziecka.

Dziecko to nie powód by rezygnować z górskich aktywnosci. Wręcz przeciwnie! (fot. Little Life).

Kiedy dziecko w górach może samodzielnie siedzieć oraz gdy kontroluje prawidłowo trzymanie głowy, można już “przesiadać” się na nosidło turystyczne noszone na plecach. Trzeba oczywiście pamiętać, by wybrać nosidło sprawdzonej firmy, które będzie wygodne dla samego rodzica (wygoda systemu nośnego, łatwość użytkowania). Ale przede wszystkim pozwoli ułożyć się dziecku we właściwy, anatomiczny sposób – co szczególnie u dziewczynek na tym etapie rozwoju jest niezwykle ważne.

W przednim nosidle można nosić dzieci mniej więcej do wagi 10-12 kilogramów. W pewnym momencie trzeba też zwrócić uwagę na ich wielkość, bo nogi maluszka zaczynają “obijać” się o nasze uda, co znacznie utrudnia wędrówkę. Z mojego punktu widzenia, to najlepsza opcja na pierwsze miesiące górskich wędrówek z dzieckiem. Pozwala bowiem zachować wolne ręce, w pełni kontrolować co dzieje się z maluchem, zapewnia mu optymalną (jak na pionowe ułożenie) pozycję anatomiczną, jest bardzo proste w użyciu, a dodatkowo mama może z niego bezpośrednio karmić piersią a maluch łatwo zasypia przytulony do ciała rodzica.

Nosidła turystyczne noszone na plecach jako górny pułap obciążenia podają zazwyczaj okolice 22 kg. Pamiętać tu należy, że pod uwagę bierzemy zarówno wagę samego dziecka, jak i bagażu, który w tym typie nosideł spakować można do komory pod siedziskiem malucha.

Dziecko w górach — o czym pamiętać przed wyjściem w trasę

Pamiętaj, że tolerancja dziecka na czynniki zewnętrzne jest dużo mniejsza od ciebie – żeby nie powiedzieć zerowa. Małe dziecko jest w 100% zależne od twojego osądu sytuacji. Nie podejmuj więc zbędnego ryzyka i przygotuj się należycie do wędrówki. Najlepiej gdybyś znał wcześniej planowaną trasę albo chociaż specyfikę pasma, po którym masz wędrować. To pozwoli ci uniknąć przykrych niespodzianek i zminimalizuje prawdopodobieństwo niepowodzenia.

Nie wychodź w góry przy zbyt wielkim upale, dużym mrozie albo prawdopodobnych opadach. Dla ciebie wędrówka w 30 stopniowym skwarze czy deszczu nie jest żadną przeszkodą. Ale dziecko w górach może mieć na ten temat zupełnie inne zdanie. Nawet jeśli nie odchoruje tej wycieczki, to gwarantuję, że jego płacz pozbawi cię przyjemności z wędrówki, a jemu dostarczy nie lada stresu.

Nosidełko turystyczne — rodzic zadowolony, dziecko w górach w bezpiecznej pozycji (fot. Thule).

Zima, upał, wiatr

Generalnie nie jestem zwolennikiem chodzenia z bardzo małymi dziećmi w góry w zimę. My jesteśmy w ciągłym ruchu, nasze kończyny się rozgrzewają. Maluch pozostaje w bezruchu, w takich warunkach bardzo łatwo o odmrożenia nawet przy niewielkich mrozach. Tym bardziej, że dziecko nie da nam znać, kiedy z jego placami dzieje się coś niedobrego.

Jeśli już pogoda zaskoczy cię na szlaku, to zawsze bądź na to przygotowany. Dziecko w górach w upalne dni powinno mieć odpowiednie nakrycie głowy, koniecznie też używaj kremu z wysokim filtrem. Zawsze miej przy sobie zapas dodatkowych płynów. Ty możesz napić się wody ze strumienia, u dziecka może się to zakończyć infekcją bakteryjną. Sprawdzaj czy dziecko się nie poci i nie przegrzewa. Z kolei w deszczowe i chłodniejsze dni, pamiętaj o dodatkowej warstwie odzieży i daszku lub innym nakryciu głowy. Zapewni mu komfort podczas niespodziewanego deszczu i uchroni go przed przykrymi konsekwencjami wilgoci.

Te rzeczy wydają się oczywiste, gdy siedzisz w domu przed komputerem i planujesz wypad. Ale gwarantuję, że w momencie porannego ubierania lub zmiany pieluszki, gdy bobas krzyczy i wierzga nogami, takie rzeczy wylatują z głowy. A pamiętaj, że dochodzi jeszcze cały zestaw dodatkowych akcesoriów – pieluszki, słoiczki z deserkami, smoczek, ulubione zabawki. Lepiej przygotować sobie listę.

O czym pamiętać w trakcie wędrówki

Staraj się unikać zbędnego ryzyka i rozważniej niż zwykle stawiać kroki. Dziecko w górach musi być bezpieczne! Ja na przykład jestem typem w gorącej wodzie kąpanym. Wystarczy, że zobaczę jakąś interesującą panoramę albo ciekawą formację skalną i od razu tracę czujność i podejmuję nierozważne decyzje. Czego nie robi się dla wymarzonego kadru? Odkąd chodzę po górach z dzieckiem staram się jednak omijać szerokim łukiem kałuże, wszelkiego rodzaju chaszcze, luźne kamienie. Nie wdrapuję się na skałki czy nie podchodzę zbyt blisko krawędzi w przypadku ekspozycji. Nie warto kusić losu. Co wcale nie znaczy, że masz się stać znerwicowanym i bojącym się wszystkiego rodzicem. Chodzi po prostu o większą rozwagę.

Generalna zasada jest następująca: przyzwyczaj się do zmiany planów i sytuacji, które mogą skrócić wypad, albo zupełnie pozbawić cię możliwości wyjścia w góry. Z dzieckiem nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Dlatego zawsze lepiej mieć w zapasie o jeden słoiczek deserku lub pieluchę więcej i zawsze wybierać krótszą i mniej męczącą trasę. Kiedy wszystko idzie w porządku, to super. Ale kiedy nagle zabraknie ci jedzenia, albo dziecko ugryzie osa, to miła wycieczka szybko może zamienić się w koszmar. Zawsze o tym pamiętaj.

Dziecko w górach: przyzwyczaj się do zmiany planów, bądź elastyczny (fot. Osprey)

Dziecko w górach — gdzie nocować?

Jeśli rozważasz spanie z dzieckiem w górach, to postaraj się o nocleg, który spełnia choć podstawowe założenia wygody. Ty z pewnością jesteś przyzwyczajony do dnia bez prysznica, dostępu do bieżącej wody i zimnego jedzenia. Dziecko raczej nie ma na tyle silnej woli. Dlatego wybierając nocleg staraj się pamiętać o kilku podstawowych sprawach.

Prąd – dorosłemu do szczęścia wystarczy czołówka, z dzieckiem nie jest tak łatwo. Wyobraź sobie sytuację, że w nocy trzeba zmienić dziecku pieluszkę, a tobie właśnie skończyły się baterie w czołówce. Co teraz? Pozostawiam to twojej wyobraźni.

Własny pokój – tolerancja znajomych czy rodziny na płacz i marudzenie twojego dziecka jest dużo większa, niż osób postronnych. Jednak kiedy śpisz z kilkumiesięczną pociechą w pokoju pełnym zmęczonych turystów, a twoje dziecko krzyczy i płacze o 3 nad ranem, to zrozum ludzi – mają prawo być niezadowoleni. Dlatego jeśli masz możliwość wyboru własnego pokoju (nawet za wyższą cenę), to nigdy się nie wahaj. Nikogo do siebie nie zrazisz, a i dziecku będzie zdecydowanie wygodniej.

Komfort termiczny – tolerancja kilkumiesięcznego dziecka na chłód jest dużo mniejsza, niż osoby dorosłej. My nakryjemy się kocem albo skulimy w śpiworze i nad ranem będziemy co najwyżej niewyspani. U dziecka wyziębienie może doprowadzić do poważnych konsekwencji czy nawet choroby. Dlatego zawsze wybieraj schroniska i miejsca noclegowe, które jesienią czy wczesną wiosną nie oszczędzają na ogrzewaniu.

Przyda się kuchenka i ciepła woda  – jeśli twoje dziecko jest karmione wyłącznie mlekiem matki, to wbrew pozorom w górach jest to dużo łatwiejsze, niż przygotowanie gotowego pożywienia. W schronisku zawsze znajdzie się przecież jakieś ustronne miejsce by nakarmić dziecko. Jednak jeśli maluch pije sztuczne mleko lub jest na “gerberkowej” diecie, to pamiętaj o dostępie do kuchni, w której będzie można podgrzać jedzenie. Oczywiście pozostaje jeszcze opcja własnej maszynki. Gotowanie wody na własnym ogniu to zawsze dodatkowy czas i konieczność znalezienia odpowiedniego ku temu miejsca.

Jeśli nie masz pewności czy wybrany nocleg nadaje się do wypoczynku z małym dzieckiem, to zawsze warto spytać o opinię właścicieli.  Ludzie są różni i nawet jeśli obiekt jest bardzo dobrze wyposażony, może się okazać, że kilkumiesięczne dziecko będzie nie do końca mile widziane.

Kilka sposobów na pozostanie w grze

No dobrze, ale co zrobić, gdy nasze dziecko podczas każdego wyjścia w góry jednoznacznie daje nam do zrozumienia, że nie do końca podziela naszą pasję, a nosidło czy chusta jest ostatnim miejscem, w którym chciałoby spędzić następne kilka godzin? Albo gdy wspomniane na początku artykułu ferrraty czy góry wysokie nie dają nam spać po nocach? W takim wypadku nie pozostaje ci nic innego, jak tylko chwilowa rozłąka z potomstwem i samotne przemierzanie górskich szlaków. Sposobów na to jest kilka. Ciągle odkrywam nowe, więc ta lista na pewno nie jest zamknięta i zachęcam cię do odkrywania własnych sposobów).

Instytucja babci/ cioci / wujka / rodzeństwa (niepotrzebne skreślić) – nic nie stoi na przeszkodzie, żeby od czasu do czasu poprosić o opiekę nad dzieckiem kogoś z rodziny lub znajomych i wspólnie ze swoją paczką lub drugą połówką wyskoczyć w góry. Najlepiej wybrać wówczas trasę, z której w miarę szybko i bezpiecznie można wrócić. To, że dziecka nie ma z tobą na wypadzie, nie znaczy, że jego obecność nie wpłynie na przebieg wycieczki. Cierpliwość babć też ma swoje granice.

Poranne ptaszki – jeśli jedziesz na wypad w większym gronie albo nawet tylko ze swoją partnerką czy partnerem, to dobrą opcją jest wyjście w góry skoro świt. Kiedy maluch jeszcze śpi, jedno z was może zostać z nim w miejscu waszego noclegu, a drugie wyskoczyć w góry. W lato robi się jasno już o 5 rano. Do 10 możesz spokojnie przejść 15-20 kilometrów i w sam raz zlądujesz na deserek. Albo zmianę pieluszki… Resztę dnia można już spędzić z rodziną.

Razem ale osobno – wersją tego podejścia – szczególnie przy dłuższych wypadach – jest po prostu wymiana w opiece nad dzieckiem przez rodziców. Jeden dzień w górach ty, drugi dzień twoja partnerka. Wszystko da się pogodzić. Trzeba tylko chcieć. No i czasami pójść na ustępstwa.  Oczywiście otwarty i wyrozumiały partner to połowa sukcesu. Ale na pewno znajdzie się coś, czym można go przekonać.

Samemu, a dziecko z drugim rodzicem… w domu – ta opcja pozwala oczywiście na najwięcej swobody, ale podobnie jak rozwiązanie poprzednie wymaga pójścia na ugodę z drugim rodzicem. Coś za coś. W tym przypadku zawsze trzeba się liczyć z częściową utratą wolności i karną kolejką mycia garnków albo weekendową opieką nad maluchem w następnym tygodniu. No chyba, że twój partner / partnerka, sam wypycha cię w góry, ale to już zupełnie inna historia.

Swoje ambicje schowaj na chwilę do kieszeni i wybierz taki szlak by dziecku było najlepiej (fot. Little Life).

Nie takie góry z dzieckiem straszne

Wbrew pozorom może się okazać, że ograniczenia, które nakłada na ciebie rodzicielstwo wyzwolą w tobie kreatywne pokłady i pozwolą rozwinąć górskie skrzydła. Tak, to prawda, od czasu do czasu będzie trzeba nagiąć czas, przełożyć bardziej ambitne plany na przyszłość albo zupełnie zrezygnować z wypadu. Ale koniec końców znajdziesz wyjście z sytuacji i pojedziesz na wymarzony wypad. Trzeba tylko chcieć i wykorzystywać każdy możliwy na to moment. Dlatego szczerze zachęcam cię do nierezygnowania z gór w pierwszych miesiącach po narodzinach twojego dziecka. Jestem przekonany, że górskie powietrze będzie miało dużo lepszy wpływ niż smog wdychany podczas spacerów z wózkiem po mieście. Nowe otoczenie i sytuacje będą stymulować go do ciągłego rozwoju. Musisz się tylko przygotować na większe niż zwykle zainteresowanie swoją osobą (a w zasadzie osobą twojego dziecka) na szlaku.

Maluch jak magnes przyciąga spojrzenia i komentarze innych osób (prym wiodą panie 50+), które nie mogą wyjść z podziwu nad jego słodkością, odwagą i wytrzymałością. Na szczęście w większości przypadków są to uwagi bardzo sympatyczne i szczere. Co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że wędrówka z małym dzieckiem po górach ciągle postrzegana jest w naszym kraju jako coś dziwnego i ekstremalnego. Czas najwyższy to zmienić, do czego serdecznie cię zachęcam. Mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy się na szlaku. Z naszymi dziećmi 😉

                 

Udostępnij

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.