Wakacje to czas wielu via ferratowych debiutów. Jak się przygotować do takiego wyzwania? Jeszcze przed postawieniem pierwszego kroku na którejś z “żelaznych dróg”, warto zaopatrzyć się w bagaż niezbędnej wiedzy.
Jeśli przed wyjazdem na alpejskie via ferraty, myślisz o jakiś zajęciach praktycznych na krajowym podwórku, wiedz, że pole manewru masz mocno ograniczone. Ze szlakami wyposażonymi w różnego rodzaju stalowe ułatwienia, takie jak: schodki, stopnie, mostki, drabiny, klamry i sztuczne chwyty, można co prawda, oswoić się jeszcze w polskich górach – na przykład mierząc się z legendarną Orlą Percią – jednak nie przećwiczysz tutaj “sekwencji”, która na via ferratach jest najważniejsza, bo dotyczy elementów definiujących taki typ dróg. Mowa o współpracy lonży z rozciągniętą na całej długości szlaku, stalową liną. U nas takich “poręczy”, najzwyczajniej nie ma. Lonża via ferrata – jak używać jej w górach? – to temat, któremu poświęcimy niniejszy artykuł. Znajdziesz tu podstawowe informacje o tym, jak korzystać ze sprzętu via ferrata, któremu już wkrótce zawierzysz swoje bezpieczeństwo.
Musisz wiedzieć, że będziesz mieć do czynienia ze szlakami specyficznymi. Choć via ferraty przypominają trochę drogi wspinaczkowe, zwykle posiadają tyle udogodnień, że radzą sobie z nimi też “niełojanci”. Ale czy powinien zapuszczać się tu każdy? Zdecydowanie nie! Barierę wejścia stanowią: sprawność fizyczna i kondycja (jeśli ktoś ma problemy z pokonaniem Perci Akademików lub łapie zadyszkę w Beskidach, nie powinien porywać się na zdobywanie “żelaznych dróg” w Dolomitach) oraz nieco mocniejsza psychika, a przynajmniej brak lęku przed ekspozycją. Jeśli takie wymagania nie są w stanie cię zniechęcić i nadal uważasz, że warto spróbować, możesz zacząć przygotowania do via ferratowego debiutu. Ale po kolei…
Skompletuj sprzęt na via ferrata
Via ferrata, to nie drabinki w Słowackim Raju i żeby ją przejść trzeba odpowiednio się wyposażyć. Co powinien zawierać zestaw na taką typową “żelazną drogę”? Podstawą są: uprząż (najlepiej lekka, biodrowa), lonża z absorberem energii i kask wspinaczkowy (tych, którzy unikają tego typu nakryć głowy, musimy zapewnić, że nie jest to żadna fanaberia, a ryzyko kontaktu ze spadającymi kamieniami jest tu jak najbardziej realne). Bardzo istotną rzeczą jest żeby sprzęt posiadał odpowiedni atest, zaświadczający , że został zaprojektowany z myślą o sytuacjach, które mogą zdarzyć się właśnie w górach.
Zestaw, o jakim mowa, można, co prawda, też wypożyczyć, ale takie rozwiązanie obarczone jest trochę większym ryzykiem. Nie znamy, bowiem, pełnej jego historii. Nie wiemy od ilu lat jest na via ferratowej “służbie”, jak często bywa w użyciu, na jak niekorzystne warunki był wcześniej narażony. Obawy tyczą się głównie lonży, która pełni kluczową rolę w kontekście bezpieczeństwa na via ferratach. W tym przypadku dosyć mocno dmucha się na zimne. Producenci rekomendują wręcz zaprzestanie użytkowania w momencie, gdy pojawi się najdrobniejsza wątpliwość, co do jej stanu. Sugeruje się traktowanie lonży, jako sprzętu trwale przypisanego do jednego właściciela.
Wybierz drogę o odpowiednim stopniu trudności
Nie ma dwóch identycznych skał, dlatego też via ferraty są różne i dotyczy to także stopni trudności, z jakimi przyjdzie ci się mierzyć. Dlatego jeszcze przed debiutem na “żelaznej drodze” postaraj się zdobyć garść informacji o trasach, a na start wybierz coś lżejszego. W podjęciu decyzji pomogą ci oznaczenia opisujące stopień trudności via ferraty. I tutaj mała uwaga: nikt nie zadbał o to, by ujednolicić oznaczenia, dlatego nie zdziw się, jeśli w jednym przewodniku po nazwie drogi znajdziesz oznaczenia cyfrowe a w innym literki. Skale najczęściej obejmują 5 lub 6 kategorii i uszeregowane są rosnąco, np. drogom najłatwiejszym mogą być przypisane takie oznaczenia, jak: A (skala spotykana w Austrii), czy K1 (skala spotykana w Niemczech) – ekstremalnie trudnym – E (Austria) lub K6 (Niemcy). Przeglądając mapę, zawsze zagłębiaj się w informacje umieszczone na legendzie. To pozwoli ci uniknąć niespodzianek.
Zadaniem sprzętu, który masz na sobie, jest zapewnienie bezpieczeństwa na bardziej wymagających odcinkach. Lonża spełnia rolę awaryjnego hamulca, który musi zadziałać w krytycznym momencie. Chodzi o to, żeby nie dopuścić do upadku w przepaść, ale też – co równie ważne – zapewnić w miarę łagodny przebieg hamowania. Brak odpowiedniej amortyzacji mógłby doprowadzić do rozerwania pętli i upadku wspinacza lub gwałtownego szarpnięcia, grożącego ciężkimi obrażeniami.
Konieczność odpowiednio delikatnego wytracenia prędkości przy ewentualnym upadku zmusiła konstruktorów do skorzystania z kilku patentów, które pokrótce warto w tym miejscu przedstawić.
Jeszcze do niedawna lonże widywane na via ferratach mogły znacząco różnić się od siebie pod względem konstrukcji. Niektórzy z miłośników “żelaznych dróg” korzystali, bowiem, z modeli typu U oraz V. Taki sprzęt miał jednak opinię mniej bezpiecznego, od lonż typu Y. To skłoniło UIAA (czyli organizację odpowiedzialną za ustanawianie wspinaczkowych norm) do wprowadzenia dyrektywy (UIAA-128 lub EN-958), zgodnie z którą lonże typu Y stały się jedynymi, dopuszczonymi do stosowania na tego typu drogach.
Co różni rozwiązania, wycofane z użycia na via ferratach od lonży, na której wykorzystanie jest pełne przyzwolenie? Oprócz cechy najbardziej namacalnej, czyli kształtu (urządzenia takie przypominają przypisane do nich litery) wspomnieć należy o istotnych różnicach w sposobie korzystania z takich lonż: W przypadku typu “Y” wspinacz chroniony jest przez dwa wpięte karabinki (będzie o tym mowa w dalszej części artykułu), co w typach U i V było kategorycznie zabronione. Tam wpięty mógł być tylko jeden karabinek – inaczej nie działał absorber energii.
A skoro o absorberach mowa – warto przyjrzeć im się bliżej. Sprawność działania tego elementu decyduje o tym, czy uda się w miarę delikatnie, a przez to bezpiecznie wyhamować. Największą popularnością na via ferratach w ostatnim czasie cieszyły się następujące rozwiązania:
Absorber “klasyczny”
Ma formę metalowej płytki, z otworami, przez które poprowadzono linę. Siła tarcia, jaka wytwarzana jest podczas przesuwania się liny, pochłania energię towarzyszącą odpadaniu. To rozwiązanie ma kilka wad. Przede wszystkim jest mało uniwersalne, bo absorber nie zadziała w przypadku osób zbyt… lekkich (przyjmuje się, że minimalna masa użytkownika to 50 kg). Silne szarpnięcie, jakie spadający wspinacz odczuje na początku, to efekt innej, niezbyt pożądanej cechy, a mianowicie nierównomiernego pochłaniania energii. Ważną kwestią jest też wytrzymałość takiego zestawu. Absorber, który ma na koncie takie “hamowanie”, nie musi wyglądać na zniszczony, jednak uszkodzenia mogą dotyczyć niewidocznej gołym okiem struktury, dlatego – dla pewności – lepiej wymienić go na nowy.
Absorber taśmowy (zwany też rozrywanym)
Sercem tego systemu jest złożona i zszyta taśma, która w przypadku odpadnięcia zaczyna się rozrywać. Energia wyzwalająca się podczas odpadania wspinacza jest pochłaniana właśnie przez pękające szwy. Wyhamowywanie odbywa się równomiernie, bez nieprzyjemnych, ale też grożących poważniejszymi konsekwencjami szarpnięć. Nie ma niebezpieczeństwa złej oceny stanu absorbera, który brał udział w “hamowaniu”. Taki sprzęt nie nadaje się już do użytku, a rozdarta taśma to sygnał, którego nie sposób przeoczyć. Absorber taśmowy uchodzi za bezpieczniejszy, przez to na “żelaznych perciach” nie ma dziś chyba rozwiązania, cieszącego się większą popularnością.
Jeśli wszystko już gotowe, pora na debiut na “żelaznej drodze”. I tutaj ważna uwaga: najlepiej, gdy w ten świat wprowadzi cię profesjonalny instruktor. Samodzielne stawianie pierwszych kroków zawsze niesie ze sobą pewien pierwiastek dodatkowego ryzyka. Niezależnie od tego, kto towarzyszy ci podczas przejścia via ferraty, będziesz musiał(-a) przyswoić sobie kilka zasad.
Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.