06.09.2023

Lofoty – co warto zobaczyć i jak się na nie dostać?

Rzadko zdarza się, że odwiedzając jakieś miejsce czuję od razu, że będę do niego wracał. Tak miałem z Lofotami - to bezsprzecznie jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie a prawdopodobnie i na świecie.

                       

Północ Norwegii jest magiczną krainą. Przez kilka miesięcy w roku panuje tu ciemność przerywana teatrem zorzy polarnej. Mrok ten następnie ustępuje miejsca białym nocom, by w końcu od drugiej połowy maja aż do końca lipca zwolnić miejsce nie zachodzącemu za horyzont słońcu. Podobno Ci, którzy przeżyli jesień na dalekiej północy, są w stanie przeżyć tu cały rok. Wnioskując po średniej gęstości zaludnienia – niewielu podołało temu wyczynowi.

Lofoty to archipelag wysp ciągnący się wzdłuż zachodnio-północnych brzegów Norwegii. Stosunkowo małe, bo ich rozpiętość sięga zaledwie 112 kilometrów, robią furorę na całym świecie. National Geographic wymienia Lofoty w czołówce najpiękniejszych archipelagów świata. Redaktorzy absolutnie się nie mylą. W wielkim skrócie ich wyjątkowość można unaocznić jednym zdaniem – to tak jakby nasze Tatry zalać morzem.

Skalne szczyty i ściany, śnieżne żleby strzelają w górę wprost znad powierzchni wody. Surowości krajobrazu dodaje jeszcze wybitnie morski klimat. Chłód i wilgoć współgra z granitowymi urwiskami sprawiając wrażenie niedostępności.

W archipelagu wyróżniają się cztery główne wyspy, a ilość wszystkich liczona jest w setkach. Większość bezludnych, malutkich, szkierowych, górzystych, niedostępnych. O pięknie Lofotów można pisać w nieskończoność, bo jest tu wszystko: góry, ośnieżone szczyty, fiordy, szkiery, jeziorka, zatoki, piaszczyste plaże, granatowe tonie morskie i jasno błękitne, wręcz turkusowe płycizny.

Lofoty to spektakularne połączenie gór i oceanu (fot. Bartek Sabela)

Lofoty – kiedy jechać?

Archipelag norweskich Lofotów leży daleko za Kołem Podbiegunowym. Pogoda bywa tu bardzo kapryśna, zmienna a nierzadko gwałtowna. Lofocki klimat determinowany jest przez Golfsztrom czyli Ciepły Prąd Zatokowy. To sprawia, że Lofoty mają stosunkowo wysokie temperatury zimą i dość niskie latem. Nie docierają tu skrajne arktyczne mrozy ani fale upałów z południa. Docierają jednak obfite opady i silne wiatry. Najwięcej dni deszczowych przypada na miesiące jesienne i zimowe ale i latem potrafi często padać. To raczej suma opadów, bardziej niż temperatury, warunkują pobyt na Lofotach. Miesiące z najmniejszą sumą opadów to kwiecień, maj i czerwiec. Lipiec i sierpień potrafią już być dość deszczowe. Ale spokojnie, to jeszcze nie powód by nie jechać.

Gdzie najlepiej sprawdzać prognozy? W Norwegii oczywiście na yr.no. Prognozy są bardzo precyzyjne ale nie warto brać na serio tych dłuższych niż 48h. Styk gór i oceanu sprawia, że pogoda jest bardzo dynamiczna. Ale nie martwcie się, nawet jeśli w meteo pełno deszczowych dni – jest dobra wiadomość. Otóż warto też wziąć pod uwagę fakt, że warunki pogodowe na Lofotach potrafią być bardzo lokalne. Często zdarza się, że po jednej stronie wyspy leje deszcz a po drugiej, kilkanaście kilometrów dalej, świeci piękne słońce.

Ale co jest najlepsze w lofockiej pogodzie? Trwający od końca maja do połowy lipca dzień polarny! Z drugiej strony, zimowa noc polarna, choć depresyjna i przytłaczająca jest wspaniałą okazją by podziwiać zorzę polarną.

Spowite mgłami Henningsvaer (fot. Bartek Sabela)

Lofoty – noclegi

I to jest wspaniałe w Lofotach i w ogóle w Norwegii – państwo szanuje podróżnych i dba o ich potrzeby. Takie podejście do korzystania z natury ma w Norwegii swoją długą tradycję. Wolny dostęp do lasów, pól, gór, rzek, jezior, bez względu na to kto jest formalnie ich właścicielem był przez wieki niepisanym zwyczajem. W 1957 zwyczaj ten, zwany Allemansretten, zapisano formalnie w prawie. Zgodnie z nim każdy ma prawo dostępu do bogactw natury. W praktyce prawo to daje możliwość łowienia ryb, zbierania grzybów czy owoców lasu ale także swobodnego wędrowania, zatrzymywania się i biwakowania, palenia ognisk (nie bliżej jednak niż 150m od najbliższych domów).

Oczywiście to prawo narzuca również pewne obowiązki i odpowiedzialność. Nie należy choćby przechodzić przez tereny ogrodzone, zabrania się niszczenia roślin i płoszenia zwierząt dzikich i hodowlanych. Nakazuje się także poszanowanie interesów innych użytkowników przyrody. Niemniej te liberalne zasady obowiązują wszędzie z wyłączeniem jedynie rezerwatów przyrody.

Zatem zatrzymać się na noc można prawie wszędzie. Tej gościnności nie należy jednak nadużywać. W ostatnich latach mieszkańcy Lofotów skarżą się na ilość turystów i choć Allemansretten jest świętym zwyczajem czasami lepiej skorzystać z przygotowanych przez władze wysp miejsc gdzie można rozbić namiot lub zaparkować campera bez żadnych opłat. Wiele z tych lokalizacji jest wprost oszałamiająco pięknych – widoki na ocean, góry, fjordy, jeziora, piękne plaże. Przy niektórych znajdziecie także podstawową infrastrukturę – toalety (zazwyczaj płatne) oraz bieżąca, pitną wodę. Dla tych co potrzebują więcej komfortu są płatne pola namiotowe i camperowe.

Ruch turystyczny na Lofotach jest dość duży a w wakacyjnych miesiącach – zaskakująco duży. Na wyspach znajdziecie zatem bardzo dobrą (i bardzo drogą) bazę noclegową. Jest wszystko – urocze małe hoteliki, klimatyczne pensjonaty. Na szczególną uwagę zasługują stare domy rybaków zwane rorbuer. To proste parterowe domy z czterema lub sześcioma łóżkami i jedną izbą, malowane tradycyjnie na kolor bordowy. Rorbuery – najbardziej charakterystyczny element lofockiego krajobrazu kulturowego – usytuowane są wprost nad brzegiem oceanu i jest ich na wyspach bardzo dużo. Niektóre z nich pochodzą z XIX wieku, są obiektami zabytkowymi, wpisanymi na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Pierwotnie, co nie powinno dziwić, rorbuery nie miały toalet ani bieżącej wody. Wiele z nich nie ma tych luksusów do dziś – są zazwyczaj w osobnym budynku. Rorbuery oferują niepowtarzalny klimat i nie są tak drogie jak hotele. W szczycie sezonu warto je jednak rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Nawet jeśli zamierzacie spać pod namiotem lub w camperze warto na kilka nocy wynająć fajnego rorbuera w jakimś obłędnie pięknym fjordzie.

Lofockie rorbuery czyli stare domy rybackie (fot. Bartek Sabela)

Jak się dostać na Lofoty?

Sposobów by dostać się na norweskie wyspy jest kilka. Zacznijmy od najprostszego czyli lotu samolotem. SAS oraz Norwegian utrzymują różne połączenia pozwalające dostać się na Lofoty. Na samych wyspach funkcjonują dwa lotniska – w Leknes i Svolvær. Nieco dalej znajduje się lotnisko w Evenes. Dobrym wyjściem jest także lot do Bodø. Stąd w kierunku Moskenes i Svolvær wypływają promy. Na każdym z lotnisk można oczywiście wypożyczyć auto lub campera.

Ale lot to nie jedyna droga. Ciekawą opcją jest także kolej. Z Oslo nocnym pociągiem można dojechać do Bodo, ze Sztokholmu zaś do Narwiku, z którego na Lofoty odjeżdża autobus.

Autem? Czemu nie!

Dla tych, którzy mają trochę więcej czasu dobrym wyjściem jest podróż autem. Owszem droga jest długa ale taki wybór pozwala nam zaoszczędzić na wynajmie auta a ten tani nie jest. Zatem jeśli mamy nieco dłuższy urlop i ochotę na pięknego road tripa warto dojechać do Gdańska. Tu wsiadamy na prom płynący do Nynäshamn. Rejs trwa 18 godzin. Alternatywą jest prom z Gdyni do Karlskrony. Wtedy podróż przez Bałtyk jest znacznie szybsza i tańsza ale mamy do przejechania więcej kilometrów przez Szwecję.

My wybraliśmy jeszcze inną opcję – podróż autem przez kraje bałtyckie i Finlandię. Owszem, trasa jest bardzo długa – liczy około 2600km. Jest jednak wspaniałą przygodą. Z Polski ruszamy w stronę Tallina. Stąd operuje prom, którym dostaniemy się do Helsinek. Dalej przed nami setki kilometrów przez fińskie lasy i obłędnie czyste jeziora. W Szwecji warto się zatrzymać nad jeziorem Torneträsk w parku narodowym Abisko.

Decydując się na podróż autem warto pamiętać, że w Skandynawii w zasadzie nie ma autostrad. Zatem 1500km z Nynäshamn do Svolvær, 1900km z Karlskrony lub 2600km przez Finlandię jedziemy po drogach krajowych, na których obowiązuje ograniczenie prędkości od 70 do 100km/h. Im dalej na północ drogi stają się coraz bardziej kręte. A dozwolonych prędkości przekraczać nie warto – mandaty są niezwykle drogie.

Jadąc przez Szwecję i Norwegię trafimy na płatne odcinki dróg. To zazwyczaj mosty i tunele. Warto zawczasu zainstalować sobie aplikację do płatności epass24. Jeśli jej nie zainstalujemy płatność nas nie ominie – kamery sczytają numery naszego auta a fakturę dostaniemy pocztą. Kolejną rzeczą, o której dobrze pamiętać to stacje benzynowe. Kierowca przyzwyczajony do jakości i ilości stacji w Polsce może być nieco zaskoczony. Otóż stacji jest mało i w ogromnej większości są bezobsługowe a automaty nie przyjmują gotówki.

Zakupy

Skoro przy płatnościach jesteśmy – w krajach północy od kilku lat konsekwentnie odchodzi się od gotówki. Wszędzie można płacić kartą, w wielu miejscach jest to zalecane a w niektórych gotówką po prostu nie zapłacimy. Zatem plastik, plastik, plastik albo płatność telefonem. By uniknąć kosztów bankowych warto założyć Revoluta lub inną podobną usługę. Walutą są norweskie korony – NOK. Ceny jak w Skandynawii – potrafią mocno nadwyrężyć budżet. Liczmy się z tym, że za każdy produkt spożywczy będziemy płacić w dziesiątkach złotych. Warto również pamiętać, że w Norwegii alkohol można zakupić w specjalnych sklepach, których na Lofotach można doliczyć się na palcach jednej dłoni. W marketach możliwy jest zakup na przykład piwa, jednak do określonej godziny. Najczęściej 18:00.

Na Lofoty autem? Moim zdaniem najlepiej! (fot. Bartek Sabela)

Lofoty – atrakcje

Lofoty to przede wszystkim wspaniała natura, zderzenie oceanu ze strzelistymi górami. To miejsce daje nieograniczone wręcz możliwości outdoorowe. Na Lofotach znajdziemy niezliczoną ilość szlaków trekkingowych i spacerowych o przeróżnej trudności i długości. Niesamowite jest to, że w zasadzie wszystkie oferują wspaniałe widoki. W sklepach i informacjach turystycznych można zakupić przewodniki. Świetną bazę informacji dają też aplikacje mapy.cz i alltrails. Szerzej o trekkingu na Lofotach piszemy w osobnym artykule.

Lotofy będą także gratką dla rowerzystów i biegaczy. Spokojne lokalne drogi pełne obłędnych widoków oraz możliwość swobodnego biwakowania sprawiają, że wyspy to idealne miejsce dla rowerowych wypraw. Dla tych, ze sportowym zacięciem spieszę z informacją, iż w każdym 22 tygodniu roku rozgrywane są tu biegi ultra na dystansach 166 km, 81 km, 24 km oraz 12 km.

Lofoty to również znana destynacja wspinaczkowa. Potężne granitowe ściany oferują mnóstwo wielowyciagowych dróg wspinaczkowych. Warto wspomnieć, że drogi te są w zupełności tradowe, ringów i spitów tam nie zobaczymy. Również fani boulderingu będą na Lofotach zachwyceni. Wspomnę tylko, że przewodnik ma ponad 300 stron.

Lofoty to także wspaniałe miejsce dla osób ceniących sporty wodne. W niektórych miejscowościach można wypożyczyć kajaki morskie lub SUP’y i wypłynąć na wody fjordów. Kilka lofockich plaż, zwłaszcza tych na północnej stronie archipelagu, znanych jest w wysokich fal. W sezonie można tam zobaczyć wielu surferów.

W krystalicznie czystych i bardzo zimnych wodach wokół Lofotów popularne jest także nurkowanie. Bogactwo morskiej fauny i flory jest ogromne. Z Andenes oraz Stø (to już formalnie nie Lofoty) można też wypłynąć na obserwacje wielorybów, których stada żyją na granicy szelfu kontynentalnego.

Zimą Lofoty zamieniają się w destynację skiturową. Szusy stromymi żlebami lub rozległymi polami wprost na plażę? Tak, dokładnie. Tylko dzień bywa nieco krótki.

Jeden z trekkingowych klasyków Lofotów – Reinebringen. W dole Reine (fot. Renata Sabela)

Lofoty – atrakcje kulturowe

Do czasu, gdy Lofoty stały się popularną destynacją turystyczną, wyspy były krańcem świata zamieszkałym przez ludność trudniącą się połowem ryb – głównie dorsza ale także wielorybów. Niewielkie miejscowości rozrzucone po obu stronach archipelagu były portami rybackimi. Rybołówstwo funkcjonuje na Lofotach do dziś choć w zupełnie innej niż niegdyś formie. Główny sezon na połowy to zima i wiosna. Wiosną krajobraz wysp zdobią charakterystyczne suszarnie dorszy, z których rozchodzi się zapach suszonej ryby. Sztokfisz to specjalność Lofotów. Mięso ryby wystawione na morską bryzę zawierającą sól, konserwowane jest nawet na kilka lat.

Główne miejscowości Lofotów to Svolvær, Leknes, Henningsvær, Reine. Wszystkie położone są wzdłuż drogi E10 i każda z nich jest fantastycznie malownicza. Henningsvær nazywa się czasami Wenecją Północy. Już sama przejażdżka trasą E10 dostarcza mnóstwa niepowtarzalnych widoków i atrakcji. Trasa kończy się kilka kilometrów za Reine w miejscowości o krótkiej nazwie Å. To ostatnia litera norweskiego alfabetu. Tu kończy się asfalt, dalej już tylko urwiste zbocza gór i fale oceanu.

Główne miejscowości kryją sporo małych ale niezwykle ciekawych obiektów. To muzea rybołówstwa, wielorybnictwa, szkutnictwa, lokalnych tradycji. Są także skanseny. Koło Leknes znajdziemy świetne muzeum Vikingów. Niezwykle ciekawą, autentyczną i piękną miejscowością jest Nusfjord.

Czy warto jechać na Lofoty? To pytanie czysto retoryczne. Podróżując przez ostatnie kilkanaście lat odwiedziłem wiele przeróżnych miejsc na kilku kontynentach. Lofoty mnie oczarowały. Nigdzie nie spotkałem tak fascynującego połącznia gór i wody, tak spektakularnych i dynamicznych krajobrazów dających tak wiele możliwości.

Pocałuj rybkę w łapkę (fot. Bartek Sabela)

[Chcecie przeczytać więcej podobnych treści? Zapraszamy do lektury artykułu: sail and ski, czyli o potencjalne norweskich fiordów]

                 

Udostępnij

W Temacie

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.