10.06.2018

Jurajskie Abecadło – S jak Smoleń

Kilkanaście lat temu, około północy, znalazłem się pod Skałami Zegarowymi w Smoleniu. Powód był prozaiczny, po wspinaniu zapomniałem pod ścianą butów i musiałem po nie wrócić. Księżyc w pełni oświetlał podejście więc nawet nie musiałem używać czołówki by wbiec na wzgórze. Gdy podniosłem buty usłyszałem dźwięk uderzeń zegara. Skąd tu zegar? – pomyślałem, ale już po chwili przypomniałem sobie legendę o pochodzeniu nazwy tych skał.

                       

Według lokalnych podań, w pobliżu Skał Zegarowych dźwięk zegara lub dzwonu można usłyszeć w wigilię Bożego Narodzenia lub Sylwestra oraz w Noc Świętojańską. Donośny dźwięk ma zapowiadać dobry rok. A że buty zgubiłem 21 czerwca, nie starałem się jakoś specjalnie oszacować jakości słyszanego tonu, nie w głowie było mi też spotkanie z duchami oraz demonami, tylko jak najszybciej uciekłem do samochodu. Od tego czasu nie raz i nie dwa wspinałem się w Smoleniu, ale nigdy po zachodzie słońca. Smoleń jeszcze całkiem niedawno był prawie zapomnianym przez wspinaczkowy świat kawałkiem Jury. Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy jest to co najmniej dziwne choć nieco zrozumiałe. W czasach gdy samochód był rarytasem dostanie się do tej jurajskiej wsi musiało być sporym wyzwaniem. A jest to rejon, który leży na najwyższej i najbardziej honornej z jurajskich półek. Każda z dróg np. na Wielkiej Zegarowej zasługuje na 5/5 możliwych gwiazdek. A przecież Smoleń to nie tylko ta skała, potencjał jest ogromny i o tym kilka słów poniżej.

Smoleń – dojazd

Smoleń leży na pograniczu dwóch wydzielonych przez wspinaczy obszarów, tj. Jury Północnej i Południowej. Przez to część osób przypisuje go nieco sztucznemu tworowi czyli Jurze Środkowej. Jeżeli tak jest, to oprócz Podzamcza, Smoleń jest tam najważniejszym miejscem. Skały umownie należące do Smolenia rozciągają się w przybliżeniu między Złożeńcem, Dłużcem, Strzegową i samym Smoleniem.

Dojazd i podejście pod konkretną skałę zależy od wybranego celu. Zaleciłbym tu skorzystanie z wszelkich dzisiejszych gadżetów posiadających GPS, map papierowych oraz oczywiście książkowych przewodników wspinaczkowych, ponieważ o ile na Skały Zegarowe trafić jest banalnie prosto (spod parkingu pod górkę w kierunku widzianego skupiska wapienia), na Brzuchacką Turnię ultra łatwo (wysiadamy spod auta tuż pod skałą), tak pod niektóre skały wręcz skrajnie trudno, np. na Goncerzycę – błądzimy po lesie, błądzimy nieustannie, a po godzinie dalej błądzimy.

W okolicy jest też zamek. Obecnie zrekonstruowany, dla wielbicieli Szlaku Orlich Gniazd to spora atrakcja.

Jurajskie Abecadło – S jak Smoleń

Ola Rusin na Czasoprzestrzeni, Zegarowe (fot. Paweł Wrona)

Smoleń – wybrane skały

Skały Zegarowe

Jestem w stanie użyć tu sformułowania „majstersztyk” i to w sensie ścisłym tego słowa. Wysokość skały plus ciągowy charakter wspinania zapewnią wiele pozytywnych przeżyć i to już od trudności VI, bowiem w lewej części skały biegnie Wskazówka o długości do 30 m. Im trudniej tym jeszcze ładniej. Na pewno trzeba zwiedzić: Pierwszą lewą VI.1+, Magnezjówkę VI.2+, Czasoprzestrzeń VI.3+ i Prosty kant VI.4. Z trudniejszych linii warte naszego potu i magnezji są: Czas minął VI.4+/5 i Perpetum debile VI.5+.

Ale Zegarowe to nie tylko Duża Zegarowa. Tuż obok jest Mała Zegarowa z całkiem ciekawymi propozycjami oraz Jaskinia Jasna, którą w czasach podbijania Jaskini Mamutowej interesował się równolegle Piotr „Szalony” Korczak. Ostatecznie z uwagi na bliskość i przez to łatwiejszy dojazd wybór padł na tę w pobliżu Krakowa, ale z biegiem czasu za sprawą m.in. Waldemara „Waldiego” Podhajnego i jaskinia w Smoleniu wzbogaciła się o kilka całkiem trudnych dróg, np. Megawat VI.5+, Bariera wdzięku VI.6+. W 2011 r. Łukasz Dudek poprowadził tam, jak na chwilę obecną, najtrudniejszą drogę w okolicy, czyli Skazani na szaszłyk VI.7.

Jaskinia oprócz walorów wspinaczkowych oferuje także swoje przestrzenie jako całkiem klimatyczne miejsce noclegowe.

Nazwy niektórych dróg na Skałach Zegarowych mają wiele znaczeń. Na przykład Agregat 79 pochodzi od wagi agregatu prądotwórczego, który trzeba wnieść pod skałę w celu osadzania ringów (wiertarki akumulatorowe o odpowiedniej wydajności nie były wtedy zbyt dostępne). Operacja zając pojawiała się po wizycie w okolicy niezbyt chyba trzeźwych myśliwych, którzy zaczęli nabijać broń myląc śpiących w śpiworach wspinaczy z poszukiwanym zwierzęciem.

Wczytuję galerię

Goncerzyca

Jak już wspomniałem wcześniej, trafić tam nie jest łatwo. Szczególnie w lecie, gdy roślinność dość mocno zaznacza swoją obecność. Gdy jednak staniemy już pod Goncerzycą będziemy na pewno zadowoleni bo jest to kolejna skała spod znaku ciekawego wspinania o długości 30 m lub w niektórych przypadkach aż 35 m.

Najciekawsze wizualnie są filar z płytą, którą biegną Reductio ad absurdum VI.4 lub Quard erad demonstrandum VI.3. Łącznie z nimi skała oferuje 38 propozycji, w tym tradowe rysy, więc każdy znajdzie tam coś odpowiedniego dla siebie.

Brzuchacka Turnia

Brzuchacka Turnia w kwestii współczynnika skała/samochód jest miłym kontrapunktem do wymienionej powyżej Goncerzycy. Po prostu lepiej się nie da. Udając się na  Brzuchacką wysiadamy dokładnie pod tą skałą. Nie znajdziemy tam wiele dróg, bo zaledwie 19, ale kilka z nich zasługuje na pewno na naszą uwagę. Pierwszą z nich jest Witaj w Urdukasie VI.1+, które jest wymieniane jako jedno z ładniejszych VI.1+ w całym rejonie. Polecane też są Wybranka Franka oraz Bita Danka za VI.5, które z uwagi na swój siłowy i skompensowany charakter w lekkim przewieszeniu są całkiem popularne wśród wspinaczy pokonujących takie trudności. Ciekawostką jest Omega VI.4+,  oferująca dwa pozornie wykluczające się charaktery dróg czyli intensywny połóg, a zaraz potem mocny przewis.

Stefan Madej wspinający się na Goncerzyc

Stefan Madej na Goncerzycy (fot. Maciek Ostrowski)

Wróblowa

Nazwa skały pochodzi się od postaci Krzysztofa Wróbla, który ją niejako odkrył dla ówczesnego kustosza całego rejonu, czyli Andrzeja „Szczepana” Starosolskiego. Pewnie coś tam było „wcześniej wędkowane lecz nie poprowadzone”, ale to Szczepan i Waldi podali ją całej reszcie wspinaczy jak na tacy, gotową do wspinania.

Jest to 20 metrowa lita i pionowa płyta z hardymi drogami w swoich wycenach. Dodatkowo zadanie utrudniać będzie nam brak śladów po innych przejściach, bo jest to skała raczej rzadko odwiedzana. Szczególnie wiosną możemy tam „przecierać szlaki”. Nie jest tu też jakoś trywialnie trafić, a i zawodników wytrenowanych w kącie 45° zrażać może pionowe i techniczne wspinanie. Ale jednak warto, zwłaszcza dla lekcji pokory w pionie i choćby dla dnia samotności na Jurze.

Smoleń na Jurze Środkowej

Mirek Wódka na Wróblowej (fot. Kamil Żmija)

Park Jurajski

Jest to dość osobliwy zakątek tuż przy niezbyt szerokiej, asfaltowej drodze łączącej Smoleń i Złożeniec. Skały mają raczej niski charakter (do 12 m), ale za to znajdą się tu propozycje zarówno dla wspinaczy spod znaku VI, jak i VI.4. Miejsce jest zacienione, całkiem wygodne dla rodziny z dzieckiem. Jest to taka skała piknikowa.

W okolicy jest jeszcze kilka niewymienionych powyżej miejsc, które warto rozważyć. Są to: Biśnik, Krzywość, Grodzisko Pańskie oraz Jaskinia w Strzegowej. W aktualnych przewodnikach wspinaczkowych znajdują się dokładne rysunki lub zdjęcia ułatwiające wybór odpowiedniego dla siebie celu.

Czasy kiedy na parkingu pod Zegarowymi stało jedno auto już dawno się zakończyły.

Chyba się starzeję bo dla mnie jest to niestety. Z nostalgią wspominam pustą, cichą i przygodową Jurę.  

Obecnie w weekendy jest raczej ogromny problem by tam zaparkować, a pod skałą trzeba odczekać swój czas w kolejce. Zegarowe Skały poleciłbym raczej na wyjazdy tygodniowe, zwłaszcza w godzinach porannych (cień na skale jest do godziny około 14). Znajdziemy wtedy nastrój taki jak dwie dekady temu, kiedy przez cały dzień można było nie napotkać żywej duszy, a po zmroku, zwłaszcza 21 czerwca lub 24 i 31 grudnia, to kto wie…

Wraz z tekstem składam podziękowania dla kolegi, z którym zaczynałem się wpinać i związuję się z nim liną do dziś.  Szacun dla Andrzeja „Szczepana” Starosolskiego, który spędził w Smoleniu niezliczone godziny na szykowaniu dróg dla nas wspinaczy. Tak jak on robił to kiedyś całkiem bezinteresownie dla nas, tak my możemy pomóc jemu walczącemu obecnie nie z przechwytami, a z poważną chorobą swojej córki. Odwiedźcie proszę stronę www.dlaani.pl.

                 

Udostępnij

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.