03.02.2018

Gregory Targhee 45 – test plecaka

Kiedy ruszam w góry lub idę w skały, moim nieodłącznym ,,towarzyszem” jest przede wszystkim plecak fotograficzny. Jego przeznaczenie sprawia, że jest on świetny do przenoszenia aparatu, obiektywów i innych fotograficznych akcesoriów. Jednak ze względu na swoją konstrukcję, nie jest zbyt wygodny podczas górskiej czy skałkowej aktywności. W związku z tym, musiałem rozejrzeć się za czymś, co sprawdzi się zarówno, jako klasyczny plecak górski, a przy okazji pozwoli zabrać podstawowy sprzęt foto. Po dłuższych poszukiwaniach mój wybór padł na Gregory Targhee 45.

                       

Marka Gregory, choć jeszcze nie tak popularna jak swego czasu np. Karrimor czy Berghaus, w ostatnim czasie szturmem zdobywa polski rynek. Wszyscy znajomi, którzy używają plecaków tej marki bardzo je chwalą. Ja również postanowiłem dać szansę „Grzegorzowi”. Po przeanalizowaniu oferty producenta,  wybór padł na model Gregory Targhee 45.

Model Targhee 45 jest zrobiony z myślą o wyprawach skitourowych lub snowboardowych, a ja nigdy nie miałem nart na nogach. Co zatem zaważyło na mojej decyzji? Nie oszukujmy się, zawsze najpierw zwracamy uwagę na wygląd, a ten naprawdę przykuł moją uwagę. Targhe 45 zrobił naprawdę dobre pierwsze wrażenie. Pozostało więc bliżej się „poznać”, żeby podjąć ostateczną decyzję. A ta, już po pierwszym wspólnym wyjeździe, okazała się właściwa.

Gregory Targhee 45 - test plecaka

“Grzegorze” stają się w Polsce coraz popularniejszą marką (fot. Piotr Deska)

Materiał i parametry

Targhee 45 ze względu na prosty i nieregulowany system nośny dostępny jest w trzech rozmiarach: S, M i L (w zależności od długości pleców S: 40-46cm; M: 46-51cm; L: powyżej 51 cm). Takie rozwiązanie pozwoliło producentowi zredukować wagę i gabaryty plecaka, zachowując przy tym odpowiedni profil jego części tylnej. Dzięki zastosowaniu tego rozwiązania, „plecy” mają dodatkowy zamek, który pozwala dostać się do środka bez konieczności wyciągania wszystkiego od strony klapy. Znam ten patent doskonale, bo stosowany jest w plecakach przeznaczonych na sprzęt fotograficzny. W mojej opinii, jest on jedną z najmocniejszych stron modelu Targhee 45.

Sam plecak waży ok 1755 gram (rozmiar M). Nie jest to ani dużo, ani mało. Myślę, że udało się tutaj osiągnąć naprawdę świetny kompromis pomiędzy wagą i jakością materiału oraz liczbą dodatków, które ułatwiają życie na szlaku. W konstrukcji plecaka zastosowano bardzo minimalistyczny stelaż ze stali sprężynowej, który w formie ramki usztywnia tylną część. Zewnętrzna część plecaka wykonana jest z dwóch rodzajów nylonu i poliestru – w partiach, które wymagały wzmocnienia (np. spód plecaka), użyto grubszego i bardziej wytrzymałego materiału. Sprawia on wrażenie solidnego i nie wzbudza podejrzeń, że mógłby się przetrzeć czy przedziurawić, co byłoby dość przykrą niespodzianką. Pozostałe elementy to przede wszystkim świetnej jakości klamry, aluminiowe sprzączki i nieśmiertelne zamki YKK. Naprawdę dobrym pomysłem jest zastosowanie dodatkowych rzepów przy trokach (znanych mi wcześniej przede wszystkim z zasilaczy do laptopów) oraz małe kieszenie, do których możemy schować nadmiar pasków.

Plecak z praktycznymi przegrodami

Plecak ma bardzo praktyczne odpinanie i przemyślany system kieszeni (fot. Piotr Deska)

System nośny

Jak wspomniałem wcześniej, ze względu na dość prosty system nośny, plecak jest produkowany w trzech rozmiarach. Nie znajdziemy tutaj zaawansowanej regulacji niczym w fotelach luksusowych samochodów, która dopasowywałaby się do użytkownika w każdej możliwej płaszczyźnie. Mimo, że mam nieco mniej wzrostu niż górna granica podana przez producenta dla rozmiaru M (którego używam), plecak dobrze leży na plecach, a jego ciężar idealnie opiera się na biodrach. Regulacja systemu nośnego jest ograniczona w zasadzie do niezbędnego minimum: troki odpowiadające za długość szelek od dołu i drugie, które regulują ich wysokość. Dla jednych takie rozwiązanie będzie wadą, ale dla tych, którzy lubią minimalistyczne rozwiązania, będzie niewątpliwą zaletą.

System wentylacyjny opiera się na piankowej konstrukcji wyściełającej plecy. Całość dobrze oddziela kręgosłup od zawartości plecaka podnosząc komfort jego użytkownika. Z racji tego, że jest to plecak przeznaczony do użytku zimowego (wycieczki skiturowe), należy liczyć się z tym, że kwestie wentylacji nie były dla producenta priorytetem.

Plecak na zimę w góry

Wężyk z bukłaka schowany jest wewnątrz jednej z szelek – to ciekawe rozwiązanie (fot. Piotr Deska)

Pakowność i dostępność

Plecak Gregory Targhee 45 ma dość smukły wygląd, jednak jest przy tym zaskakująco pojemny. A ponieważ potrafi pomieścić dość sporo, ważną kwestią jest, jak się dostać do spakowanej zawartości, kiedy już znajdziemy się na szlaku. Poza komorą główną, plecak ma kieszeń zewnętrzną przeznaczoną na sprzęt lawinowy. Pomieści ona bez problemu np. termos, rękawiczki i inne drobiazgi, do których chcemy mieć łatwy dostęp. Oprócz tego, mamy do wykorzystania również dwie kieszenie w klapie i małą kieszonkę umieszczoną na pasie biodrowym. Do komory głównej możemy dostać się na dwa sposoby – klasycznie, po odpięciu klapy i poprzez rozpinane plecy, co jest szczególnie przydatne, jeśli chcemy wyciągnąć coś, co jest spakowane na dnie. Dodatkowo takie rozwiązanie sprawia, że nie musimy kłaść plecaka na „plecach” (by cokolwiek wyjąć), czego skutkiem byłoby ich zamoknięcie na śniegu. Jeśli mamy nieco więcej rzeczy do spakowania, możemy dodatkowo poluzować troki trzymające, podnosząc ją tym samym do góry i uzyskując dodatkowe miejsce w komorze głównej. Do plecaka możemy również przypiąć dwa czekany, narty lub snowboard, kijki trekkingowe, a także, dzięki specjalnej siatce, kask.

Warto również wspomnieć o możliwości wykorzystania bukłaka na wodę. Wprawdzie jest to bardzo popularne w plecakach, jednak to, jak zostało zaprojektowane w modelu Gregory Targhee 45, naprawdę bardzo przypadło mi do gustu. Kieszeń na bukłak znajduje się bezpośrednio w odpinanej części pleców. Z tej kieszeni przepuszczamy wężyk bukłaka przez prawą szelkę plecaka, na której końcu znajduje się nieco szersze miejsce na ustnik. Wężyk w tym przypadku schowany jest wewnątrz tej szelki, nie jak w większość podobnych plecaków na zewnątrz. Ta z pozoru niewielka różnica sprawia, że wężyk jest dodatkowo izolowany przy niższych temperaturach, woda pozostaje dość ciepła, a przy okazji ułatwia to utrzymanie ustnika w czystości. Wykorzystanie bukłaka zamiast tradycyjnej butelki jest też o tyle praktyczne, że temperaturą własnego ciała podgrzewamy nieco wodę, którą mamy tuż za plecami.

plecak średniej wielkości

Gregory Targhee 45 to kompan nie tylko na zimowe szlaki (fot. Piotr Deska)

 Test plecaka Gregory Targhee 45 – podsumowanie

Gregory Targhee 45 to naprawdę świetnie zaprojektowany i przemyślany plecak, uszyty z dbałością o najdrobniejsze detale. Mimo, że został stworzony z myślą o warunkach zimowych, nie znaczy to wcale, że nie sprawdza się również w cieplejszych miesiącach. Już po pierwszym wyjeździe w góry pozwala docenić zastosowane w nim rozwiązania i poczuć, że znaleźliśmy ,,długoletniego towarzysza” na wszelkie, mniejsze lub większe, wyprawy. Mam nadzieję, że przed nami jeszcze niejeden wspólny wyjazd. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że wybór tego modelu okazał się strzałem w dziesiątkę.

[Zachęcamy do zapoznania się z innymi materiałami na łamach 8academy, na przykład testem plecaka Gregory Zulu 40]

Autor: Piotr Deska

                 

Udostępnij

Strona wykorzystuje pliki cookies w celach wyłącznie statystycznych. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były instalowane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na wykorzystanie plików cookies. Dowiedz się więcej.